Jesteś tutaj: ZSEM.EDU.PL Udział w Rajdzie Elektryka

Lato z ptakami

„Lato z ptakami odchodzi”

Sekcja Turystyki Rowerowej na Rajdzie Elektryka

 

W Rajdzie Elektryka, którego dwudniowe i jednodniowe trasy prowadziły przez oba pasma Beskidu Sądeckiego, my członkowie STR postanowiliśmy również uczestniczyć, ale dla nas typowo, czyli na rowerach. Zdecydowaliśmy się na dwudniową, długą trasę, z noclegiem w Bacówce nad Wierchomlą, słynącej, z prawdziwie turystycznego klimatu i.... najpiękniejszej panoramy Tatr. Wyruszyliśmy w czwartek 29 września w dziewięcioosobowym składzie: Mateusz, Rafał, Jarek z klasy IV j T,  Staszek z klasy III e T, Andrzej i Bartosz z III f T, Wojtek i Rafał z II e T i opiekun STR. Wszyscy z odpowiednim „stażem w STR”, więc nie było żadnych obaw, że ktoś sobie nie poradzi. Zaskoczyć mogło nas tylko załamanie pogody, albo poważna awaria roweru.

 

Dzień pierwszy – wspinaczka na grzbiet, a wieczorem ognisko z piosenką turystyczną

 

Wyruszyliśmy o godzinie 1014 ..... pociągiem do Krynicy Zdroju. Dlaczego nie na rowerach ? Bo blisko 40-kilometrowa jazda drogą krajową wśród pędzących do Krynicy Zdroju aut nabawiła by nas jedynie nerwicy i kto wie czy jeszcze bylibyśmy w stanie wyjechać na Jaworzynę Krynicką, a następnie dotrzeć na nocleg do Bacówki nad Wierchomlą. Na szczęście tak często krytykowana przez nas kolej daje możliwość podróżowania z rowerem, chociaż jego transport poza dwoma dniami weekendu jest prawie dwa razy droższy niż cena biletu zniżkowego od osoby. Udając do Krynicy koleją zyskaliśmy również to, że w trakcie tej blisko 70-kilometrowej podróży mogliśmy oglądać oba pasma Beskidu Sądeckiego i planować następne wyprawy np. doliną Popradu, ale po stronie słowackiej. Po blisko półtora godzinnej jeździe lądujemy w Krynicy. Naszą, już rowerową eskapadę postanawiamy rozpocząć w samym centrum, na deptaku tego najbardziej znanego w Polsce uzdrowiska. Oglądamy jeden z piękniejszych pensjonatów jakim jest „Witoldówka”, stojąc przed Romanówką rozmawiamy o najsłynniejszym malarzu prymitywiście Nikiforze, no i robimy sobie pamiątkowe zdjęcie przed pijalnią główną. Jeżdżąc po deptaku, nie będąc do końca pewni, czy przypadkiem, nie obowiązuje tu zakaz jazdy na rowerze wzbudzamy nawet niewielkie zainteresowanie leniwie wygrzewających się na ławkach kuracjuszy. No ale pora ruszać w drogę, tym bardziej, że przed nami perspektywa pokonania blisko 20 kilometrów, a przecież rasowi turyści nie będą korzystać z udogodnienia i wyjeżdżać na Jaworzynę Krynicką kolejką gondolową. Pierwszy odcinek, to jazda ulicą Kraszewskiego w kierunku Czarnego Potoku. To w tej chwili jedna z najbardziej znanych dzielnic Krynicy Zdroju, a zawdzięcza to kolejce gondolowej, której dolna stacja tam właśnie została zlokalizowana. Zaraz za szpitalem skręcamy w dolinę. Tu w ostatnich kilkunastu latach wybudowano duże osiedle mieszkaniowe, z całą infrastrukturą, handlem i usługami. To ostatni dzwonek dla nas aby zaopatrzyć się w prowiant, w tym chleb i kiełbasę na ognisko. Jedziemy dalej mając na wprost  szczyt Jaworzyny Krynickiej, która zimą staje się mekką narciarzy, przybywających tu z całej Polski. Dojeżdżamy do dolnej stacji kolejki, która teraz poza sezonem narciarskim wywozi na górę tych turystów, dla których piesze wyjście na szczyt byłoby zbyt dużym wyzwaniem J. Kilkaset metrów dalej kończy się asfalt, a my szutrową drogą  zaczynamy podążać w kierunku szczytu. Droga prowadzi najpierw doliną Czarnego Potoku, przez mieniące się kolorami jesieni piękne lasy bukowe z domieszką drzew iglastych, by następnie serpentynami wyprowadzić nas aż do położonego po szczytem schroniska PTTK. Tu zatrzymujemy się na kilkunastominutowy postój, aby odpocząć, wypić herbatę i już pozachwycać się piękną  z tego miejsca panoramą gór w kierunku południowo-wschodnim. Od schroniska pozostaje nam zaledwie kilkaset metrów, aby wreszcie stanąć na Jaworzynie Krynickiej, jednego z bardziej znanych i uczęszczanych szczytów w Polsce. Dużo się tu zmieniło w ostatnich kilkunastu latach, a to wszystko za sprawą kolejki gondolowej, wyciągów narciarskich, za czym poszło wytyczenie kolejnych tras zjazdowych i wystawienie na szczycie kilku dużych lokali gastronomicznych. Dla rasowego turysty, pocieszające jest to, że panorama ze szczytu wciąż ta sama i jak przed laty zachwyca kolejne pokolenia miłośników gór. No cóż jesteśmy na wysokości 1114 m n.p.m. i w najbliższej okolicy wyższego szczytu nie ma. Ruszamy, bo przed nami jeszcze dość długa droga, a do Bacówki nad Wierchomlą chcemy zdążyć jeszcze przed zachodem słońca. Nasza trasa prowadzi teraz czerwonym szlakiem PTTK, tzw. Głównym Szlakiem Beskidzkim, biegnącym głównym grzbietem w kierunku Runka. Jedziemy na wysokości ponad 1000 m n.p.m. przez przepiękne o tej porze lasy bukowe. Po drodze kilka krótki zjazdów i podjazdy na szczyt Bukowej 1077 m n.p.m. i Czubakowej 1082 m n.p.m. Tuż przed nią z prawej dochodzi szlak niebieski PTTK, który z Krynicy prowadzi przez Przysłop, aż do Żegiestowa Zdroju. Kilkaset metrów dalej Runek 1080 m n.p.m. Miejsce o tyle charakterystyczne, że tu opuszczamy czerwony szlak biegnący dalej głównym grzbietem w kierunku Hali Łabowskiej i  w raz z niebieskim szlakiem jedziemy w kierunku południowo-zachodnim, bocznym grzbietem, którego zwieńczeniem jest Pusta Wielka, kolejny szczyt wznoszący się na wysokość ponad 1000 m n.p.m. Zaczyna się łagodny zjazd, przejeżdżamy przez dużą halę zwaną Polaną Gwiażdzistą, znowu zalesiony fragment i już wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń Długie Młaki na skraju których położone jest małe schronisko PTTK, Bacówka nad Wierchomlą. Czeka nas bardzo miłe zaskoczenie, bo od poprzedniego pobytu widać ogromne zmiany. W ramach projektu „Zielone schroniska” na dzień dzisiejszy dokonano tu wymiany dachu, zainstalowano kolektory słoneczne, doprowadzono energię elektryczną, zmodernizowano sanitariaty, przy których zrobiono nawet suszarnię odzieży, a od strony południowej z najpiękniejszym widokiem na Tatry, wybudowano duży zadaszony taras. Prace, również upiększające najbliższe otoczenie wciąż trwają, bo realizację projektu przewidziano do końca br. Po rozlokowaniu się w pokojach, postanawiamy pojechać już bez bagażu  niebieskim szlakiem w kierunku Pustej Wielkiej. Trasa o tyle ciekawa, że jedzie się cały czas halą grzbietową, najpierw przez Długie Młaki, a później Wyżne Młaki, dzięki czemu po prawej cały czas towarzyszy nam niesamowity widok na Tatry, i położone na prawo od nich (i znacznie bliżej Pasmo Radziejowej). Dojeżdżamy do górnej stacji wyciągu krzesełkowego,  widać również stalowe słupy wyciągów orczykowych, bo przecież znajdujemy się na terenie drugiego po Jaworzynie ośrodka narciarskiego Sądecczyzny, Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla. Jeszcze kilkanaście dni temu można tu było spotkać duże stado owiec, a w położonym poniżej grzbietu szałasie kupić owcze wyroby, ale dzisiaj słychać tylko szum wiatru i świergot ptaków. Wracamy do Bacówki, bo słońce coraz niżej, a my chcemy oglądać zachód słońca siedząc na tarasie. Żałujemy tylko, że chmury częściowo przesłoniły najwyższe partie Tatr Wysokich. Jest już ciemno kiedy siedząc przy ognisku próbujemy śpiewać piosenki turystyczne, które opiekun wygrzebał ze starego śpiewnika. Najlepiej wychodzi nam „Lato z ptakami odchodzi”, która bardzo nam pasuje do klimatu tego miejsca. Pora spać, bo jutro czeka nas „ciężki dzień”, a żeby zdążyć na zakończenie rajdu w Rytrze Jantar, musimy wyruszyć bardzo wcześnie.

 

Dzień drugi – Głównym Szlakiem Beskidzkim jedziemy na metę rajdu

Pobudka skoro świt, poranna toaleta i bez śniadania wyruszamy w drogę. Jedziemy niebieskim szlakiem. Wczoraj był zjazd, więc dzisiaj aby wyjechać na Runek musimy zacząć od wspinaczki. Szczyt osiągamy w kilkanaście minut i po krótkim odpoczynku zaczynamy jazdę głównym grzbietem  w kierunku Hali Łabowskiej, a towarzyszy nam oczywiście Główny Szlak Beskidzki, którym wczoraj dane nam było jechać z Jaworzyny Krynickiej właśnie na Runek. Kontynuujemy więc jazdę czerwonym szlakiem. Trasa prowadzi teraz przez najpiękniejsze partie Pasma Jaworzyny Krynickiej. Piękne i przyrodniczo bezcenne, dlatego też na stokach po obu stronach grzbietu utworzono rezerwaty: Lembarczyk, Łosie, Uhryń i Łabowiec. W nich chronione są najpiękniejsze fragmenty buczyny karpackiej. Ponad 6 kilometrowy odcinek do Hali Łabowskiej pokonujemy w czasie około godziny, by tam zatrzymać się na dłuższy czas i spożyć śniadanie w jednym najpopularniejszych schronisk Beskidu Sądeckiego. Okazuje się że trzy grupy piesze, które nocowały w schronisku, wyszły na trasę około godziny temu. W schronisku trwają właśnie prace modernizacyjne, w tym wymiana dachu, a wszystko w ramach projektu „Zielone schroniska”. Ruszamy w dalszą drogę trochę licząc, że uda nam się dogonić piechurów.  I znowu grzbietem, z małymi wahaniami i podjazdem na Wierch nad Kamieniem 1084 m n.p.m. Trasa w większości prowadzi przez  las, chociaż miejscami wyjeżdżamy na otwarte przestrzenie. Kiedyś gdy w górach odbywał się intensywny wypas owiec, w większości były to tereny niezalesione, o czym teraz świadczą jedynie nazwy na mapie np. Hala Krajnia, Barnowiecka,  czy Martynowa. Z prawej do czerwonego szlaku dołącza żółty szlak PTTK  z Frycowej a my wkrótce wyjeżdżamy na jeszcze nie do końca zadrzewioną Halę Pisaną, gdzie odpoczywając pod pomnikiem upamiętniającym poległych w czasie II Wojny Światowej powstańców, możemy jednocześnie oglądać piękne widoki w kierunku południowo-zachodnim (Tatry i Pasmo Radziejowej). Ruszamy dalej, zaczyna się łagodny zjazd na Przełęcz Bukowina, gdzie żółty szlak odbija w lewo do Piwnicznej Zdroju. Po przejechaniu około trzech kilometrów, dojeżdżamy do miejsca gdzie do Głównego Szlaku Beskidzkiego (czerwony) dochodzą  niebieski z Makowicy i zielony, który głównym grzbietem przez Ostrą, Wilcze Doły i Majdan prowadzi aż do Nowego Sącza. Trzy lata temu STR jechał dużą grupą tą trasą wracają do Nowego Sącza, ale dzisiaj naszym celem jest Rytro Jantar, gdzie znajduje się meta Rajdu Elektryka. A skoro tak to jedziemy dalej czerwonym szlakiem, po chwili przed nami ostry zjazd i już znajdujemy się obok schroniska na Cyrli. Wokół schroniska i wewnątrz mnóstwo młodzieży i nauczycieli, bo tu zbiegły się trasy co najmniej kilku grup wędrowniczych uczestniczących w rajdzie. Nasz przyjazd wzbudzą  zainteresowanie, a może i zazdrość, ale nie wiedzą, że mamy już w nogach kilkadziesiąt kilometrów, i za dwie godziny oni będą autokarami wygodnie jechać z Rytra do Nowego Sącza, a my tych kilkanaście jeszcze kilometrów musimy pokonać na rowerach. Ale na razie to my jesteśmy górą, ponieważ przed nami długi zjazd drogą przez przysiółek Makowica, a następnie piękny las bukowy pokrywający stoki Makowicy. Okazuje się jednak, że ostry zjazd, kiedy ręce muszą mocno zaciskać hamulce też może być męczący. Przejeżdżamy obok ruin zamku wznoszącego się nad Rytrem i już po chwili wyjeżdżamy na asfaltową drogę w Suchej Strudze. Do mety rajdu zostało nam jeszcze kilka kilometrów jazdy najpierw drogą krajową, a następnie w górę doliny Roztoki Wielkiej. Na mecie meldujemy się około 13-tej, jako pierwsza grupa, z tych których trasy wiodły Pasmem Jaworzyny Krynickiej. Jesteśmy zmęczeni, ale wspaniała grochowa szybko stawia nas na nogi.

 

Z turystycznym pozdrowieniem

Marek Ryglewicz