Jesteś tutaj: ZSEM.EDU.PL 47 rajd o Puchar Ziemi Sądeckiej

Dwudniowa wycieczka rowerowa

Sekcja Turystyki Rowerowej na rajdzie PTTK

Jednym z rajdów rokrocznie organizowanych przez Komisję Turystyki Rowerowej Oddziału „BESKID” PTTK w Nowym Sączu jest Rajd Rowerowy o Puchar Ziemi Sądeckiej. Tegoroczny, już 47 odbył się w dniach 24-26 maja z metą w Chełmcu. Sekcja Turystyki Rowerowej w ELEKTRYKU od początku istnienia stara się uczestniczyć w większości imprez organizowanych przez PTTK i tak też było w tym roku. Zaplanowaliśmy dwudniową, ponad 60 kilometrową trasę przez Góry Grybowskie, najbardziej na zachód wysunięte pasmo Beskidu Niskiego i w drugim dniu Pogórzem Rożnowsko Ciężkowickim. Chociaż długoterminowe prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne, na wyjazd zgłosiło się ośmiu uczniów i jedna uczennica, wszyscy z klas pierwszych i drugich. Wiadomo, dwudniowy wyjazd wymaga, dodatkowego wyposażenia, ubioru, a więc kiedy w czwartek rano ruszaliśmy z przed budynku szkoły, to każdy na plecach dźwigał dobrze zapakowany plecak, nie mówiąc już o Dawidzie, który dodatkowo wiózł ze sobą gitarę. Pierwszy odcinek, przejazd przez miasto w kierunku wylotu na Kamionkę Wielką, odbyliśmy wybudowanymi w ostatnich latach ścieżkami rowerowymi. Ale kiedy wjechaliśmy już w dolinę Kamionki, trzeba było zachować najwyższe środki ostrożności. Duży ruch samochodowy, kiepskie pobocze, to dla rowerzysty, a w szczególności opiekuna dziewięcioosobowej grupy, powód do niemałego stresu, na szczęście, to tylko osiem kilometrów i po półgodzinnej jeździe stanęliśmy bezpiecznie w centrum Kamionki Wielkiej obok zabytkowego, XVII –wiecznego koscioła  pw. Św. Bartłomieja. Chwila odpoczynku, trochę informacji o gminie i można ruszać w dalszą drogę. Jedziemy teraz doliną potoku Królówka, drogą w kierunku Florynki. Okolica przepiękna, wokół wzgórza i górki osiągające nawet ponad 800 metrów n. p. m., a większość z nich, ale także mniej dostępne zbocza oraz doliny potoków  pokrywają przepiękne lasy, w części bukowe, na pewnych fragmentach  jodłowe, a najczęściej mieszane. Zaczyna się mała wieś Królowa Polska, tu zatrzymaliśmy się przy cmentarzu wojennym z I Wojny Światowej, pięknie położonym wśród brzóz na małym wzgórku, gdzie miejsce wiecznego spoczynku znaleźli żołnierze wszystkich walczących stron. Szeroką doliną potoku Królówka dojeżdżamy do rozwidlenia dróg. Stąd w lewo odchodzi droga do Ptaszkowej. To zaledwie cztery kilometry jazdy doliną potoku Czarna Kamionka i już bylibyśmy w miejscu noclegu. Rasowi turyści oczywiście nawet o tym nie myślą i jadą dalej główną drogą. Zaczyna się kolejna wieś Królowa Górna, która kiedyś nosiła nazwę Królowa Ruska. Tak, wjeżdżamy teraz na tereny, które do 1947 roku zamieszkiwali Łemkowie. To kolejna lekcja historii, tym bardziej, że po chwili znajdujemy się obok XIX-wiecznej cerkwi greckokatolickiej (obecnie kościół). Jeszcze chwila zadumy na starym cmentarzu łemkowskim, położonym tuż obok cerkwi, na którym w ostatnich latach stanął z pomnik upamiętniającym ich tragiczne losy i ruszamy w dalszą drogę. Wciąż jedziemy doliną Królówki, kilkaset metrów dalej zaczyna się Bogusza. Tu, oglądamy dwie cerkwie, pierwsza murowana z 1930 roku prawosławna i druga greckokatolicka, która z racji swej urody i bogatego wyposażenia znajduje się na Małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej. Krótka chwila na pamiątkowe zdjęcie i ruszamy dalej. Zaczyna się ostry podjazd na grzbiet, który jest równocześnie działem wodnym między zlewiskami Kamienicy Nawojowskiej i Białej. Nas szczególnie interesuje wznoszące się po lewej stronie pasmo, a to dlatego, że najwyższe i że tam właśnie zamierzamy jechać. Skręcamy w lewo i wąską asfaltową drogą, podjeżdżamy pod strome, zalesione, stoki. Niebieski, pieszy szlak PTTK rozpoczyna stąd ostre podejście bezpośrednio na szczyt (dwa lata temu podczas innej wycieczki STR pokusiło się aby wyjść tędy z rowerami), a my po przekroczeniu szlabanu zaczynamy jazdę leśną drogą, tzw.  stokówką, która objeżdża pasmo od południa, a następnie serpentynami wspina się na szczyt. Trzeba bez wstydu się przyznać, że na kilku fragmentach nasza wycieczka miała bardziej charakter pieszej, ale najważniejszy w tym momencie był cel. Zdobyliśmy Jaworze, jesteśmy na wysokości 882 m n.p.m., a tam dodatkowa niespodzianka, bo wysoka na kilkadziesiąt metrów wieża widokowa, wystawiona w ostatnich latach, zapewnia jedną z najpiękniejszych panoram. Okoliczne góry, to nie wszystko, bo doskonale widać również pojedyncze szczyty Beskidu Wyspowego, cały Beskid Sądecki, a przy ładnej pogodzie Tatry. Piękne chwile, które każdy z nas zapamięta do końca życia. Ruszamy na ostatni w tym dniu fragment trasy. Tym razem czeka nas długi, na pewnych odcinkach wręcz niebezpieczny zjazd do Ptaszkowej. Wyjeżdżamy w samym centrum tej pięknie położonej wsi, jednej z najstarszych na Sądecczyźnie, która w 2009 roku uroczyście obchodziła 650 –lecie istnienia. Znajdujemy się obok największego zabytku Ptaszkowej XVI –wiecznego drewnianego kościółka pw. Wszystkich Świętych. Ale na razie wypatrujemy Arka, ucznia naszej szkoły i jednocześnie naszego dobrodzieja, dzięki któremu Sołtys Ptaszkowej (Arka Dziadek), zapewnił nam bezpłatny nocleg w pokojach gościnnych ośrodka kultury. Jest późno popołudniowa pora, kiedy pozostawiwszy plecaki w pokojach i rowery pod kluczem idziemy na ognisko. To kolejne miłe chwile kiedy siedzimy przy ognisku, pieczemy kiełbasę na patykach, a później zaczynamy wspólny śpiew piosenek turystycznych przy akompaniamencie gitary. Ale trzeba pamiętać, że jesteśmy w Ptaszkowej, która swą sławę zdobyła dzięki kawałom, jakie krążą wśród mieszkańców  Sądecczyzny. Ich też nie może zabraknąć, a kto lepiej potrafi je opowiadać niż Arek. A oto kilka z nich:

 

1.-Dlaczego sołtys wybudował okrągły dom?
- bo bał się, że córka będzie mu chować kawalerów po kątach.

2.Przychodzi syn sołtysa do szewca i zamawia buty. Szewc pyta
- jaki numer?
Na to zirytowany chłopak odpowiada
- jak to jaki?! 500-787-***...

3.Tragedia! Sołtys zaginął! - płacze sołtysowa. Wezwano już policję i
detektywów,  ale mimo 2 tygodniowych poszukiwań nie udało się odnaleźć
sołtysa. Kiedy spisano go już na straty ten wysiada z pociągu, który
właśnie wjechał na Ptaszkowską stację kolejową.
- MANIEK! - krzyczy sołtysowa - Gdzieś ty był?!
Na to sołtys ze zdenerwowaną miną - Ah... Proboszcz kazał mi na pokutę
odprawić 14 stacji... Musiałem zjeździć całą Polskę bo skubaniec nie
powiedział które!

4.Bóg miał dość niesprawiedliwości na świecie więc postanowił zesłać
drugi potop. Woda podeszła aż pod dach kościoła na który wylazł
proboszcz szukając schronienia.
Podpływa ekipa ratownicza
- księże proboszczu wskakujcie na łódkę uratujemy Was!
- płyńcie dalej! Bóg mnie ocali!
Woda podeszła pod szczyt wieży, proboszcz kurczowo trzyma się rynny,
znów podpływają ratownicy
- księże proboszczu wskakujcie na łódkę uratujemy Was!
- płyńcie dalej! Bóg mnie ocali!
Woda zalała prawie cały kościół. Jedynie krzyż się ostał. Proboszcz
zapłakany obejmuje go.
- Jezu! Zaufałem Ci a Ty mnie zawiodłeś!
Nagle twarz Jezusa przybrała ponury wizerunek
- Nie złość mnie Józefie! 2 razy ekipę po Ciebie wysyłałem!

5.Środek zimy, sołtysowa wraca z zakupów a tu wszystkie okna

wyotwierane, a sołtys stoi nad kuchenką i coś gotuje
- Maniek! Coś ty znów wymyślił!
- Nie krzycz Stacha, budyń robię a na opakowaniu napisali, ze mam go
gotować w PRZECIĄGU pięć minut...

 

Była późna noc, kiedy sen zmorzył wszystkich uczestników wyprawy. Nikt jednak nie protestował kiedy skoro świt opiekun zarządził pobudkę. Wspólne śniadanie  i już zaraz po  ósmej wyruszyliśmy na drugi etap naszej eskapady. Z żalem żegnaliśmy Ptaszkową, tym razem kierując się na Cieniawę by następnie wspiąć się na wysoką ponad 700 metrów Jodłową Górę. Różnie ją geografowie lokują, ale z racji, że leży wraz z Rosochatką na północ od drogi krajowej z Nowego Sącza do Grybowa najczęściej zaliczą się ją do Pogórza Rożnowsko Ciężkowickiego. A dlaczego wybraliśmy taką trasę ? Bo to kolejna próba sił z wysokością, a dodatkowo możliwość zwiedzenia rezerwatu cisów, oraz obejrzenia jednego z piękniejszych widoków Kotliny Sądeckiej i wznoszącego się nad nią Beskidu Sądeckiego. A skoro Jodłowa Góra, to wiadomo, że podjazdy, ale również zjazd, tym razem do Paszyna, gdzie czeka na nas kolejna atrakcja. Ofwiedzamy Muzeum Twórców Ludowych im. Ks. Edwarda Nitki. Wiele by opowiadać o tej wizycie, wspomnę tylko, że fenomen paszyński słynie na całą Polskę, ale goszczą tu również turyści z innych krajów. Jeśli ktoś myśli, że z Paszyna pojechaliśmy prosto na metę rajdu do Chełmca, to się myli. Przed nami kolejne wyzwanie, tym razem długi i ostry podjazd do Boguszowej, następnie zjazd do Piątkowej z kolejną atrakcją jaką jest oddane w ostatnich latach Miasteczko Galicyjskie. I znowu zwiedzanie, alew krótkie, tak aby zdążyć w przewidzianym czasie na metę rajdu. Ostatni odcinek pojechaliśmy ścieżką spacerową wzdłuż Kamienicy Nawojowskiej, aż do mostu na Dunajcu, by następnie ulicą Krakowską dotrzeć do szkoły w Chełmcu. A na mecie zawody sprawnościowe, sprawdzanie wiedzy z zakresu znajomości Sądecczyzny, ciepły posiłek. Dodam tylko, nasza drużyna zdobyła Puchar w kategorii szkół ponad gimnazjalnych,  a puchar indywidualny otrzymał Konrad.

A skoro tyle było kawałów o Ptaszkowej, to dodajmy jeszcze jeden, którego bohaterami są członkowie STR-u:

 

Zakończenie rajdu było w Chełmcu w Zespole Szkół. My zaczęliśmy jazdą w przeciwnym kierunku, a dlaczego ?

Proszę wybrać prawidłową odpowiedź :)

1. Ponieważ Arek, wnuk Sołtysa z Ptaszkowej, powiedział, że przez Ptaszkową jest bliżej.

2. Pojechaliśmy przez Ptaszkową ponieważ dopiero wyjście na wieżę widokową  na Jaworzu (882 m n.p.m.) pozwoliło nam zobaczyć całą trasę.

3. Ponieważ Ptaszkowa leży wyżej niż Chełmiec, a więc rowery same niosą.

4. Ponieważ liczyliśmy podobnie jak Krzysztof Kolumb, że jadąc na wschód, przez Ptaszkową, dotrzemy do Chełmca od zachodu.

 

Z turystycznym pozdrowieniem

Marek Ryglewicz

 Zapraszamy do oglądania zdjęć.

PS. Więcej kawałów o Ptaszkowej znajdziecie tutaj